„Bardzo możliwe, że terroryści dokonali zamachów wcześniej, niż początkowo planowali. Ich decyzję mogło przyspieszyć zatrzymanie Abdeslama, a także ogłoszony intensywny pościg za domniemanym konstruktorem bomb użytych do zamachów w Paryżu, a prawdopodobnie także w Brukseli” – tłumaczył Rolf Tophoven.
Salah Abdeslam uważany jest za koordynatora brutalnych zamachów w Paryżu 13 listopada 2015 r. Zdaniem Tophovena środowisko ściśle powiązane z działaniami terrorystycznymi i z Abdeslamem chciało udowodnić, że jest „nadal zdolne do działania i nie uległo operacyjnemu osłabieniu”.
„Ten człowiek – 24-letni Nadżim Laszrawi (inny podejrzany w sprawie zamachów terrorystycznych w Paryżu), który przebywał w Brukseli od kilku miesięcy, uciekł. Uciekły także inne osoby. Jeżeli mają dostęp do broni, to można obawiać się kolejnych zamachów” - mówił niemiecki ekspert.
Rolf Tophoven wyrażał się dość krytycznie o belgijskich i francuskich służbach. Uważa, że zbagatelizowały one siłę siatki terrorystycznej. W Belgii jedynie 600 osób liczy wywiad wewnętrzny, a aż 500 islamistów wyjechało z Belgii do Syrii i powróciło jako wyszkoleni bojownicy. „We Francji nie jest lepiej. Trzeba zapytać, czy są to siły wystarczające” – komentował.
Ekspert sugeruje, że działalność terrorystyczna uległa zmianie. W wyniku niepowodzeń w Syrii i Iraku, koncentruje się na „Indywidualnych zamachach w Europie, by zademonstrować, że nadal istnieje” Państwo Islamskie.
„Zamachy mają zwiększyć presję zachodnich społeczeństw na ich rząd, w celu wycofania się z Syrii” – twierdzi Tophoven. Markus Kaim, Fundacja Nauka i Polityka, uważa, że głównym celem terrorystów jest zmuszenie państw zachodnich właśnie do wycofania się z Syrii.
Źródło: rmf24.pl
Brak komentarzy